niedziela, 1 kwietnia 2018

Wesołego Alleluja!

Cześć!
Dzisiaj Wielkanoc, więc chciałabym złożyć Wam serdeczne życzenia. Dużo zdrowia, szczęścia, radości i oczywiście mokrego poniedziałku, o ile pogoda na to pozwoli! Spędźcie ten czas z rodziną w miłej atmosferze, zapominając o wszystkich problemach. Jeszcze raz Wesołych Świąt i do zobaczenia niebawem! 

piątek, 23 marca 2018

Recenzja #2-Moja Miłość// I'm Not Ashamed

Witajcie po przerwie!
 Wiem, wiem ostatni post był tutaj w styczniu, a mamy już prawie kwiecień. Było to spowodowane tym, że w sumie od tego stycznia nie byłam ani razu w kinie. Nie było zbyt wielu ciekawych filmów, które mogłabym zrecenzować na blogu. Jednak dzisiaj razem z klasą udaliśmy się na seans filmu pt."Moja Miłość". Jest on naprawdę ciekawy i ma religijny przekaz, a że Święta są za ponad tydzień to myślę, że to idealny moment na napisanie tej recenzji. Zaczynajmy więc!
Film opowiada historię dziewczyny-Rachel Joy Scott. Można powiedzieć, że tak naprawdę opisuje jej całe życie. Odkąd miała 8 lat, aż do momentu strzelaniny w jej szkole. Warto wspomnieć, że historia oparta jest na faktach. Na podstawie odnalezionego pamiętnika Rachel twórcy filmu odtworzyli jej życie. Teraz pytanie. Czy wszystko w tym filmie to 100-procentowa prawda? Tak szczerze to naprawdę trudno to określić. Istnieje szansa, że jest on w większości prawdą, ale znając kino to twórcy zapewne niektóre rzeczy trochę podkoloryzowali. Rachel w tej produkcji gra Masey McLain. Wyszło jej to naprawdę świetnie, widać, że bardzo mocno wczuła się w postać. Nie widać tu udawania czy grania na siłę. Myślę, że raczej wszyscy aktorzy podołali zadaniu, a reżyser dobrał świetne osoby. Grze aktorskiej naprawdę nic nie mogę zarzucić. A co z samą fabułą? Tak jak pisałam na początku-śledzimy Rachel odkąd ma 8 lat, jej rodzice się rozwodzą, a kończymy w trakcie okropnej strzelaniny zorganizowanej przez dwóch uczniów, którzy jak to sami powiedzieli "chcieli pomóc selekcji naturalnej". Obok głównego wątku przeplata się też wiele innych, pobocznych. Chociażby wątek miłosny lub wątek z przyjaciółkami głównej bohaterki. Twórcy moim zdaniem bardzo się postarali robiąc ten film, chociaż niektórym wątkom przydałaby się większa ilość czasu. Na przykład wątek 8-letniej Rachel. Nie trwał zbyt długo, praktycznie nie wiele z niego wiemy, oprócz faktu, że rodzice głównej postaci się rozwodzą, a ona sama uwielbia kapelusze. Rozumiem, że czas kinowy, film musi trwać ileś tam minut, ale nie zaszkodziłoby, gdyby trwał on trochę dłużej. Jednak poza wymienionymi wyżej wątkami kryje się jeszcze jeden. "Moja Miłość" to film religijny i to właśnie wątek religijny jest tu tym najważniejszym. Rachel jest chrześcijanką, ale nie stara się innych nawracać. Często jednak zwraca się do Jezusa o pomoc. Chce nieść światło tam, gdzie pełno jest ciemności, ale niestety nie zawsze się to udaje. Myślę, że twórcy chcieli przekazać nam, że nawet w tych najtrudniejszych chwilach naszego życia powinniśmy się modlić i prosić o pomoc Jezusa. On zawsze nas wysłucha, pomoże. To idealny przekaz na nadchodzący Wielki Tydzień oraz Święta Wielkiej Nocy. Wróćmy jeszcze na chwilę do tytułu. Oryginalny tytuł brzmi "I'm Not Ashamed" czyli w wolnym tłumaczeniu "Nie wstydzę się". Twórcy zapewne mieli na myśli to, że Rachel nie wstydziła się Jezusa i swojej wiary, więc my też nie powinniśmy. Polski tytuł brzmi "Moja Miłość". Moim zdaniem nasz tytuł nie zbyt pasuje do samego przekazu filmu, ogólnie jest wzięty tak o, by było inaczej. Jeśli nie chcieli już dawać tego "Nie wstydzę się" to mogli dać chociaż coś przybliżonego do tego, a nie jakiś tytuł z dupy wzięty. No ale cóż, co poradzić. Popatrzmy na jeszcze jeden dość istotny element, która pojawia się na początku filmu. Rachel odrysowuje swoją rękę, na której możemy zobaczyć napis: "Te ręce należą do Rachel Joy Scott i któregoś dnia dotknę serc milionów ludzi."
Zastanówmy się. Czy to prawda? Czy ta historia naprawdę dotknęła serc milionów ludzi? Odpowiedź brzmi: tak. Oczywiście, że tak! Myślę, że ten film dotknął nawet te najtwardsze serca. Dzisiaj w kinie cała sala pod koniec płakała, tak wszyscy byli wzruszeni, ja również. Płakali nawet ci, których serca są naprawdę twarde. Myślę, że dzisiaj Rachel byłaby dumna, że jej śmierć została tak uhonorowana. 
Pozostaje jeszcze pytanie dla kogo tak naprawdę jest ten film. Dzieci? Dorosłych? Młodzieży? Według mnie ten film jest dla wszystkich. Nie ważne czy to dzieci, młodzież czy dorośli. Historia jest zrobiona tak, że każdy ujrzy tam coś dla siebie. Mimo wszystko raczej nie polecałabym zabierać na ten film bardzo małych dzieci, bo niektóre sceny raczej nie są dla nich odpowiednie. Jednak jeśli dziecko ma już skończone około 10 lat to spokojnie może zobaczyć ten film. 
Podsumowując-naprawdę warto iść na ten film, chociażby z całą rodziną, tuż przed Świętami. Historia jest naprawdę dobrze zrobiona, gra aktorska niczego sobie, a wątki ładnie łączą się w spójną całość. Polecam również zabrać ze sobą dużą paczkę chusteczek, przyda się! Mam nadzieję, że przekaz z filmu trafi do naprawdę wielu osób. 
"Moja Miłość" dostaje ode mnie ocenę 5,5/6 gwiazdek.
Tymczasem życzę wam dużo zdrowia, szczęścia i spokoju na nadchodzące Święta Wielkiej Nocy. Oby króliczek przyszedł bogaty! Dłuższe życzenia pojawią się pod koniec tygodnia, więc do zobaczenia!

wtorek, 30 stycznia 2018

Recenzja #1-Fernando

Hej, witajcie! 
Po nazwie i opisie bloga nietrudno się domyślić, że jest on w całości poświęcony filmom. Będę tu umieszczać recenzje oraz najciekawsze zapowiedzi kinowe. Mam nadzieję, że dzięki mnie lepiej zagłębicie się w tematykę filmową i pomogę wam się zdecydować czy warto iść na dany film czy też nie. Wierzę, że się wam tu spodoba! Na filmie, który będę dziś recenzować co prawda byłam 1,5 tygodnia temu, ale najważniejsze szczegóły jeszcze pamiętam. A mowa tu oczywiście o przeuroczym filmie studia Blue Sky pod tytułem "Fernando" 

Sam zwiastun zobaczyłam już jakiś czas temu przeglądając youtube i nie ukrywam, film ten wydawał mi się naprawdę bardzo interesujący. Warto jednak zacząć od tego, że jest on ekranizacją książki o tym samym tytule autorstwa Munro Leafa. Samej książki nigdy nie miałam w rękach, więc trudno mi powiedzieć czy film zgadza się kropka w kropkę z książką, ale znając życie to nie do końca. Jeśli wy wiecie, to możecie śmiało pisać! Reżyserem tej bajki jest Carlos Saldanha, znany z takich wspaniałych filmów jak Rio czy Epoka Lodowcowa. Przechodząc już jednak do sedna. Film opowiada o młodym byczku mieszkającym u jakiegoś Hiszpana na farmie. Nie trudno się domyślić, że tym byczkiem jest właśnie nasz Fernando. Mimo wszystko jest jedna rzecz, która odróżnia go od reszty-nie lubi on walk. Woli zajmować się pielęgnowaniem kwiatów niż zabawą w walki z kolegami ze stajni. Pewnego razu poprzez ucieczkę trafia on do pewnej dziewczynki-Niny. Tam prowadzi kolorowe życie i z dnia na dzień dorasta. W bajkach jednak kolorowe życie nie trwa wiecznie. Tak też jest tutaj. W wyniku pomyłki Fernando zostaje oddzielony od swojej pani i trafia na czyjąś farmę. Na jego nieszczęście jest to ta sama farma z której kiedyś uciekł. No i tak na dobrą sprawę to odtąd zaczyna się dopiero cała akcja. Nie ukrywajmy, początek był według mnie dość nudnawy. Nie trudno się domyślić, że teraz nasz główny bohater spotyka swoich starych przyjaciół, którzy nie są do niego pozytywnie nastawieni. Jednym z ważniejszych wątków tej animacji jest walka z bykami. Do stajni przyjeżdża Toreador, który chce wybrać byka do swoich walk. Wybór, chociaż przez całkowity przypadek trafia oczywiście na naszego głównego bohatera. No, myślę że już wystarczająco opisałam wam ten film ze strony fabularnej. Czas na stronę bardziej wizualną czyli dubbing, animacja i muzyka. Animacja moim zdaniem jest bardzo ładna. Wiadomo bajkowa i strasznie kolorowa, bo jest to film skierowany do młodych osób. Jest on wykonany typowym stylem dla Blue Sky, twarze wyglądają praktycznie tak samo jak w Rio, tylko są może trochę bardziej dopracowane. Ogólnie animacja i kreska są według mnie na bardzo duży plus. Oryginalniej wersji tego filmu nie oglądałam, dlatego dubbing ocenię tylko polski. Powiem krótko-jest on całkiem dobry. Nie ma się tu do czego przyczepić, bo nie ukrywajmy jest zrobiony przez profesjonalistów, a nie amatorów jak to było w filmie o emotkach. (Dla niekumatych-głosu tam użyczali youtuberzy, a nie aktorzy.) Muzyka jest zdecydowanie dobrą stroną tego filmu. Już na zwiastunie mogliśmy usłyszeć wspaniałe "Castle On The Hill", a w samym filmie dobrej muzyki też nie brakuje. Z przyjemnością mówię, że Fernando od strony muzyki dorównuje Rio. (Co się dziwić- w końcu to ta sama wytwórnia). Jedyną wadą tego filmu jest tak naprawdę tylko fabuła. Jest ona dość przewidywalna i bardzo, bardzo podobna do tej z Rio. No popatrzcie. Mamy głównego bohatera, który wyróżnia się od reszty-nie chce walczyć. W Rio było tak samo-mamy ptaka, który nie umie latać, czyli jest inny od reszty. Potem oboje wiodą kolorowe życie u boku jakiegoś człowieka, a potem w związku z niefortunnymi wydarzeniami trafiają do kompletnie obcego im środowiska i muszą stawić czoła lękom i słabościom. Pod koniec oboje wychodzą z tego cało. Blu z Rio uczy się latać, a Fernando wraca do swojej właścicielki. Moim zdaniem studio mogło się z tą fabułą bardziej postarać, bo naprawę nie trudno nie zauważyć w tym filmie wielu scen podobnych do innych filmów tej wytwórni. Podsumowując-film jest naprawdę dobry. Posiada humor, dobry dubbing i wspaniałą kreskę. Jeśli ktoś lubi tak jak ja filmy wytwórni Blue Sky takie jak "Rio" czy "Epoka Lodowcowa" to śmiało może wybrać się na "Fernando". Akcja jest dość dynamiczna, dlatego dzieciaki nie powinny się nudzić na seansie, śmiało możecie je zabrać-w końcu to teorytycznie film dla młodych widzów. Myślę, że gdyby nie ta przewidywalna fabuła to trafiłby on na listę moich ulubionych. Mimo wszystko jednak sądzę, że Blue Sky razem z 20th Century Fox wykonało kawał dobrej roboty. Filmowi daje 5/6 gwiazdek.