Witajcie po przerwie!
Wiem, wiem ostatni post był tutaj w styczniu, a mamy już prawie kwiecień. Było to spowodowane tym, że w sumie od tego stycznia nie byłam ani razu w kinie. Nie było zbyt wielu ciekawych filmów, które mogłabym zrecenzować na blogu. Jednak dzisiaj razem z klasą udaliśmy się na seans filmu pt."Moja Miłość". Jest on naprawdę ciekawy i ma religijny przekaz, a że Święta są za ponad tydzień to myślę, że to idealny moment na napisanie tej recenzji. Zaczynajmy więc!
Film opowiada historię dziewczyny-Rachel Joy Scott. Można powiedzieć, że tak naprawdę opisuje jej całe życie. Odkąd miała 8 lat, aż do momentu strzelaniny w jej szkole. Warto wspomnieć, że historia oparta jest na faktach. Na podstawie odnalezionego pamiętnika Rachel twórcy filmu odtworzyli jej życie. Teraz pytanie. Czy wszystko w tym filmie to 100-procentowa prawda? Tak szczerze to naprawdę trudno to określić. Istnieje szansa, że jest on w większości prawdą, ale znając kino to twórcy zapewne niektóre rzeczy trochę podkoloryzowali. Rachel w tej produkcji gra Masey McLain. Wyszło jej to naprawdę świetnie, widać, że bardzo mocno wczuła się w postać. Nie widać tu udawania czy grania na siłę. Myślę, że raczej wszyscy aktorzy podołali zadaniu, a reżyser dobrał świetne osoby. Grze aktorskiej naprawdę nic nie mogę zarzucić. A co z samą fabułą? Tak jak pisałam na początku-śledzimy Rachel odkąd ma 8 lat, jej rodzice się rozwodzą, a kończymy w trakcie okropnej strzelaniny zorganizowanej przez dwóch uczniów, którzy jak to sami powiedzieli "chcieli pomóc selekcji naturalnej". Obok głównego wątku przeplata się też wiele innych, pobocznych. Chociażby wątek miłosny lub wątek z przyjaciółkami głównej bohaterki. Twórcy moim zdaniem bardzo się postarali robiąc ten film, chociaż niektórym wątkom przydałaby się większa ilość czasu. Na przykład wątek 8-letniej Rachel. Nie trwał zbyt długo, praktycznie nie wiele z niego wiemy, oprócz faktu, że rodzice głównej postaci się rozwodzą, a ona sama uwielbia kapelusze. Rozumiem, że czas kinowy, film musi trwać ileś tam minut, ale nie zaszkodziłoby, gdyby trwał on trochę dłużej. Jednak poza wymienionymi wyżej wątkami kryje się jeszcze jeden. "Moja Miłość" to film religijny i to właśnie wątek religijny jest tu tym najważniejszym. Rachel jest chrześcijanką, ale nie stara się innych nawracać. Często jednak zwraca się do Jezusa o pomoc. Chce nieść światło tam, gdzie pełno jest ciemności, ale niestety nie zawsze się to udaje. Myślę, że twórcy chcieli przekazać nam, że nawet w tych najtrudniejszych chwilach naszego życia powinniśmy się modlić i prosić o pomoc Jezusa. On zawsze nas wysłucha, pomoże. To idealny przekaz na nadchodzący Wielki Tydzień oraz Święta Wielkiej Nocy. Wróćmy jeszcze na chwilę do tytułu. Oryginalny tytuł brzmi "I'm Not Ashamed" czyli w wolnym tłumaczeniu "Nie wstydzę się". Twórcy zapewne mieli na myśli to, że Rachel nie wstydziła się Jezusa i swojej wiary, więc my też nie powinniśmy. Polski tytuł brzmi "Moja Miłość". Moim zdaniem nasz tytuł nie zbyt pasuje do samego przekazu filmu, ogólnie jest wzięty tak o, by było inaczej. Jeśli nie chcieli już dawać tego "Nie wstydzę się" to mogli dać chociaż coś przybliżonego do tego, a nie jakiś tytuł z dupy wzięty. No ale cóż, co poradzić. Popatrzmy na jeszcze jeden dość istotny element, która pojawia się na początku filmu. Rachel odrysowuje swoją rękę, na której możemy zobaczyć napis: "Te ręce należą do Rachel Joy Scott i któregoś dnia dotknę serc milionów ludzi."
Zastanówmy się. Czy to prawda? Czy ta historia naprawdę dotknęła serc milionów ludzi? Odpowiedź brzmi: tak. Oczywiście, że tak! Myślę, że ten film dotknął nawet te najtwardsze serca. Dzisiaj w kinie cała sala pod koniec płakała, tak wszyscy byli wzruszeni, ja również. Płakali nawet ci, których serca są naprawdę twarde. Myślę, że dzisiaj Rachel byłaby dumna, że jej śmierć została tak uhonorowana.
Pozostaje jeszcze pytanie dla kogo tak naprawdę jest ten film. Dzieci? Dorosłych? Młodzieży? Według mnie ten film jest dla wszystkich. Nie ważne czy to dzieci, młodzież czy dorośli. Historia jest zrobiona tak, że każdy ujrzy tam coś dla siebie. Mimo wszystko raczej nie polecałabym zabierać na ten film bardzo małych dzieci, bo niektóre sceny raczej nie są dla nich odpowiednie. Jednak jeśli dziecko ma już skończone około 10 lat to spokojnie może zobaczyć ten film.
Podsumowując-naprawdę warto iść na ten film, chociażby z całą rodziną, tuż przed Świętami. Historia jest naprawdę dobrze zrobiona, gra aktorska niczego sobie, a wątki ładnie łączą się w spójną całość. Polecam również zabrać ze sobą dużą paczkę chusteczek, przyda się! Mam nadzieję, że przekaz z filmu trafi do naprawdę wielu osób.
"Moja Miłość" dostaje ode mnie ocenę 5,5/6 gwiazdek.
Tymczasem życzę wam dużo zdrowia, szczęścia i spokoju na nadchodzące Święta Wielkiej Nocy. Oby króliczek przyszedł bogaty! Dłuższe życzenia pojawią się pod koniec tygodnia, więc do zobaczenia!